Gdy w poniedziałek
czekałem z opiekunką Zuzą na odbiór naszych podopiecznych,
kucając przed plecakiem, chcąc napić się wody, moje kolana dały
głos – Skryk! Słysząca to Zuza, spytała:
- O, to kolana się tak łamią?
- Tak.
- To co będzie na starość –
powiedziała, patrząc na ulicę przed sobą.
Szczerze mnie to zasmuciło, bo mam z
nimi problem już od miesiąca. Omijam wchodzenie po schodach,
podczas którego trochę boli prawe. Kolana to jedno a haluksy to
drugie. Nadal robię przysiady, do ponad stu dziennie lecz to już
stanowczo za mało. Nawet jak od lutego do kwietnia robiłem do
dwustu - nadal było za mało. Eh, teraz okropnie żałuję, że od
razu po wizycie u podologa z grudnia 2016, nie umówiłem się na
wizytę u ortopedy, wtedy w sprawie jednego haluksa na prawej
stopie. Cóż, nie przewidziałem że po roku w Marmolu*, będę
miał taki dramat. Jest to też skutek kilkunastu miesięcy
podciągania się na drążku (rok 2015 - 2016), nawet do godziny
dziennie, przez co plecy zrobiły się zbyt szerokie i ciężkie dla
moich stópek. Tak o to mam teraz dwa dorodne, czerwone haluksy, z
którą żadna ilość przysiadów już nie da rady. Pozostaje mi
profilaktyczne odwalanie dwustu, by zatrzymać ich dalszy rozwój
oraz czekanie do 26 czerwca, na wizytę u ortopedy, której to
miesiąc z dwóch już odczekałem. Kości bolą i trzeszczą ale
jakoś żyję, więc nie ma jeszcze tragedii. Po dwóch dniach od refleksji
Zuzy, także żałuję że nie odpowiedziałem jej z typową sobie
wesołością, znaną wśród tamtejszych opiekunów:
- Może jej nie być (starości) –
ta zdziwiona, zerknęłaby spojrzeniem spod ciężkich fałd
powiekowych i odpowiedziałaby:
- Gadanie, każdy młody będzie
kiedyś stary.
A widząc co teraz się ze mną
dzieje, może już jestem stary?
*Marmol – agencja opiekuńcza, w
której opiekun wiele chodzi i jeździ od podopiecznego do
podopiecznego, poświęcając każdemu dwie godziny dziennie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz